czwartek, 25 grudnia 2014

Bólu część pierwsza

Zaczęło się niewinnie, od kilku spraw które nie dawały mi spać. Tych nieprzespanych nocy już nigdy nie nadrobię, bo było ich za wiele. Wylanych na darmo łez nie odzyskam z poduszki, a kiedy ból fizyczny przeradzał się w ogromny koszmar i spędzał sen z powiek, jedynym lekiem przeciwbólowym była Twoja dłoń. Jak mogłam wcześniej myśleć że w cale Cię nie potrzebuje. Zawsze przecież miałam uczucia, nie ma człowieka który ich nie posiada. Odcierpiałam swoje i dorosłam do pewnych wniosków, mimo wszystko nie całkowicie - że nic nie może równać się z mocną więzią. Pierwszy raz czuje bezinteresowną pomoc w moim kierunku. Poświęcę wiele by tego nigdy nie stracić. Jak mogłam nie zauważyć tak szybko mijającego czasu, teraz kiedy czuje się o wiele gorzej - strasznie nie mogę się doczekać kiedy przyjdzie sen - bo tylko w nim mnie tu nie ma. Nic mnie nie męczy ani nie przyprawia o złość. Dziwne że nikogo tam nie ma a jesteś Ty, widocznie nigdy mnie nie męczyłeś. Moja podświadomość działa cały czas tak samo, nie chce dać mi spokoju. Więc snuje nici niepowodzeń które jeszcze się nie zdarzyły ale mogą. Wiesz? Mam w nich ogromną władzę by życzyć Ci niepowodzenia, zaplątać nimi Twoje oczy tak bardzo że nie będziesz wiedział w którą stronę już iść ani gdzie szukać pomocy. A mimo to, wszystkie te nici zaplątują mnie samą, nie są mi wdzięczne za to że je stworzyłam, wręcz mnie nienawidzą a ja, dalej słyszę ich głosy i czuje jak sprawiają ból między żebrami, bo przenoszą się już na całe ciało. Zniknę kiedyś w nich bezpowrotnie, albo się uduszę. Zabije się moją własną bronią, bo nie potrafiłam z niej korzystać. Widziałam to zupełnie inaczej kiedy zasnęłam, wyjaśniłam przed tym wszystko co miałam wyjaśnić i przeprosiłam za moje zachowanie skrzywdzone osoby. Tam nie byłam już zamknięta w klatce w której żyje tuż po przebudzeniu, bo tam było zupełnie inaczej - lepiej. Potem zjawiły się one i spełniły swoje przeznaczenie - miały ze mną skończyć. Za złośliwe klątwy które rzucałam codziennie na samą siebie, za miliony sądów które wydałam tak od niechcenia. Nikt nie próbował ich powstrzymać bo nikogo tam nie było. To ja miałam ponieść kare za to jakim człowiekiem byłam. Zabiły mnie wyrzuty sumienia. Nic się specjalnego potem nie działo, cierpiałam wiele razy bardziej niż wcześniej, ale ból bywał znośny. Nie przeszkadzał mi w realizowaniu planów które teraz nadają mi sens życia. Nazywanie tego staniu dojrzałością to nieodpowiednie słowo, bo wiem że teraz, tak samo popełniam błędy które później za wszelką cenę będę się starała naprawić. Za jakiś czas patrzyłam na Ciebie jak na obcą osobę, to chyba te ruiny uczuć, które spadły Ci na głowę. Wszystko się w Tobie zmieniło, oślepiła Cię świadomość samego siebie, i zgubnej doskonałości której żaden z nas tak na prawdę nie posiada, Uniosłeś do mnie rękę tak jakbyś prosił o jakąkolwiek pomoc,tylko nie wiedziałam komu tak na prawdę pomagam. I czy robiłam to bezinteresownie jak kiedyś. "Ludzie się zmieniają" - słyszałam okropne szepty które sprawiały że chciałam stamtąd uciec i nie myśleć co będzie z Tobą dalej. Zapewne gdybym tam nie została zżarły by Cię wyrzuty sumienia, bo to samo ostatnio zrobiły ze mną i teraz tylko egzystuje tak żeby nigdy nie powróciły. Pomogłam Ci po raz kolejny ze świadomością że i tak nie podziękujesz, z resztą jak zwykle. Potem spakowałam się i odeszłam w życie puste, bez radości ani smutku. Czułam tylko jak nicość szykowała mi pętle na strychu. Każdego dnia na nią patrzyłam i nie byłam ani trochę smutna że ona planuje mnie zniszczyć,a na dodatek mnie w cale nie lubi. W sumie było całkiem ciekawie jak byłam Ci potrzebna, nie? Może wpadniesz, chętnie Ci pomogę. Ale to przecież nienormalne żeby prosić los, żebyś tylko miał jakiś problem.  Na szczęście pod koniec roku pojawiło się we mnie jakieś dziwne poczucie że ta droga którą do tej pory szłam miała jakiś cel, to że budziłam się co rano po coś. Bo teraz widzę ogromną różnice. Często uśmiecham się szczerze, a nie na siłę. A w tym zaszła zasadnicza zmiana. Postawiłam na szali coś co kiedyś wydawałoby mi się równe ze sobą, rozważyłam tą decyzje i wybrałam. Nie czuje wyrzutów sumienia, ani smutku że nie mam czasu Ci już pomóc. Nie mogłam przecież ciągle tak żyć złudzeniami jak Ty do dziś. Dlatego nie miej mi nic za złe. Zawsze będę o Tobie pamiętać, ale chce napisać że u mnie wszystko w jak najlepszym porządku. Ale nie przychodź już po pomoc, Twój limit się wyczerpał. I nie dlatego że nie jestem już taka jak kiedyś, ale nie chce się już powoli zabijać Twoim bólem. Martwiłeś się moim kosztem, i dlatego w tak okropny sposób to do mnie wróciło. Gdybym potrafiła napisać o tym jaka jestem szczęśliwa blog nazywałby się pewnie np "Szczęście jest obok" czy nosiłby inny banalny tytuł . Ale i tak nie pokochałabym pisać o szczęściu, tak jak pokochałam pisanie o bólu.

C.D.N