czwartek, 12 lutego 2015

Walka

Doszłam do wniosku że nie jestem na tyle silna żeby poradzić sobie bez wieczorów takich jak ten. W których nie chce mi się żyć, a na sercu mam ogromny ciężar. On sprawia wrażenie czegoś nie do pokonania, i mimo że teraz rzadko tu pisze, nic nie jest tak bardzo w porządku jak kiedyś. Ile jeszcze mam cierpieć za jeden błąd który popełniłam już jakiś czas temu. Wiesz jakie to okropne uczucie wmawiać sobie codziennie że to kiedyś minie? Że już nigdy nie poczuje takiej presji,ale tak się nie stanie bo zawsze będzie gdzieś obok to moje 'drugie wystraszone ja' . Jak mam powiedzieć że się dusze, skoro gdybym utraciła to co zyskałam przez te lata, odcięłoby mi całkowicie tlen. Ale czy to nie lepsze niż podduszanie się codziennością? Te pytania zasypują mi zdrowy rozsądek, przez to często wariuje, zamykam się w czterech ścianach i pisze. Pisze o utraceniu wolności wyboru, braku zgody między tym co czuje a tym co chciałabym czuć. Nie pytaj mnie proszę o więcej, bo tak jak teraz jest o wiele lepiej. Ja zatykam pozorne ubytki w uczuciach tym co czuje teraz, i w cale nie próbuje się oszukiwać, to samo do mnie przychodzi. Coś w rodzaju lekarstwa które sama sobie podaje, nie pamiętając na drugi dzień jaką wielką szkodę mi to przyniesie. Potem przychodzą te wieczory w których lekarstwa na takie czy inne zmartwienia - nie ma. Łapie się wszystkiego co mogłoby mnie jakoś zająć, czy może pocieszyć. Takie zagubienie nie przychodzi od zaraz, ja zapętlam się w tym trzecią wiosnę. Mój strach mówi sam za siebie, że przyszłam na świat by stać się tchórzem, tchórzem przed własnym życiem. Nie umiem spojrzeć prawdzie w oczy i widzieć jak kolejne lata zbywają mi na planach które później i tak odkładam na następną okazje - która nie nadchodzi. I jak mam podjąć racjonalną decyzje skoro dwie osobowości które od zawsze posiadam w sobie, zaczynają tak ogromną wojnę i nie potrzebną wymianę poglądów. Jedna chce żebym wróciła do mojego małego świata, druga nie chce tego świata znać, bo ja krzywdzi. I widzisz? Nic nie jest takie proste jeżeli mam w sobie dwa zdania, dwa tak odległe od siebie zdania. I czego ty jeszcze chcesz? Żebym powiedziała jak Ci zazdroszczę tego Twojego jedynego w swoim rodzaju życia? Że tak cholernie zżera mnie zazdrość że sama nie potrafię żyć jak Ty?  Tu Cię zaskoczę , bo nie zazdroszczę Ci tej dziecinnej nieświadomości tego w co się pakujesz. Bo ja przynajmniej się trochę poduszę i pomyśle. A na Ciebie przyjdzie wieczór takie jak te moje, tyle że siły będą miały za dziesięć takich. A uwierz mi, tego nie da się wytrzymać. Stracisz wtedy wszystko, będziesz palić mosty. Potem ucieknie Ci kilka tygodni z życia, wrócisz by wszystko odbudować. Dopiero po jakimś czasie zrozumiesz ile potrzeba Ci było na to czasu. Poznasz wartość tego co będziesz posiadać, dopiero wtedy zaczniesz o to walczyć. Opanuje Cię nieobliczalna nienawiść, wtedy kiedy ktoś będzie chciał Ci to odebrać.