piątek, 3 lipca 2015

CZĘŚĆ PIERWSZA BÓLU I PORANKA, TAKIEGO WIECZORA ZARAZ Z RANA

Widziałam ból, tak wielki że nie mogłam sobie w stanie wyobrazić co on czół. Ja, jako świadek całego zdarzenia stałam jak wryta i myślałam o tym jak pozbyć się tego okropnego obrazu z pamięci. Nie liczyło się w tej sekundzie nic, tylko co z nim będzie. I jak się tam czuje, wepchałam go w pułapkę w której wychowywałam się całe życie, i nie tylko ja miałam taką świadomość. Myśląc o tym jak roztrzaskuje sobie głowę na każdym kamieniu nazwanym osobnym imieniem i nazwiskiem. Kim one do cholery były że zrobiły mu taka ogromną krzywdę, i za kogo się miały by decydować o czyimś życiu. I dlaczego mnie to tak bolało? Przecież Bóg mi świadkiem że chciałam dobrze. Tu nie chodziło o akcje serca ale o czas, czasu było za mało żebym mogła poświęcić się bez reszty. Zagubiłam się za co mam zamiar go przeprosić, nie mam siły już tak ciągle się użalać. Bo chyba takie pisanie okropnie mi szkodzi. I tak widziałam siebie ostatni raz. Nie miałam nic do stracenia. Byłam inna niż zawsze i kiedy zadałam sobie pewne pytanie nie potrafiłam opanować złości, chciałam uparcie twierdzić że to nie to. I chyba nadal łzy napływały mi do oczu. Przykre. Ale szczęście o mnie całkowicie nie zapomniało bo to była tylko chwila. Wpadłam w rytm innego życia. Widziałam też Ciebie ostatni raz , może też zapamiętam tą chwile inaczej i zrozumie ją sama po jakimś czasie. Może to co widziałam było snem , raczej koszmarem bez którego nie potrafiłam żyć.
I gdyby nic się nie stało , a słońce nie świeciło wtedy tak wyjątkowo nic bym nie czuła. I może dlatego stałam tak obojętnie , mimo że chciałam krzyczeć. Gdybym nie pomyślała że codzienność stała się największym problemem zostałabym tam uparcie twierdząc że miałam racje. I niczego nie będę żałować. Dlaczego to tak mocno zakorzeniło mi się w pamięci. Przecież nigdy nie uczyłam się ignorować uczuć, zawsze rozumiałam i byłam tam gdzie trzeba. Dlaczego dla innych wspomnienia nie są aż tak bolesne jak dla mnie? Dlaczego ciągle widze te same obrazy, i ten głos który pozwala mi zasypiać. Nie wiem kiedy poszłam w inną strone , zaczekałam chwile z tą samą nadzieją ,czekałam wiedząc że nikogo nie będzie , bo nie dałam żadnego znaku , wieczór był taki sam . Widziałam to samo , tylko nie czułam nic. Co się ze mną w tamtym momęcie stało - nie wiem. Znalazłam się dopiero tam kiedy czas który był zajęty stał się wolny , było okropnie zimno, nie szukam wtedy kontaktu wzrokowego. Zamykałam oczy by ukryć to co się dzieje. Ból z którym żyłam w szczęściu , zgłosił sprzeciw. Chciałam powiedzieć wtedy jak bardzo żałuje wielu decyzji. Mimo że nie chciałam przyznawać nigdy do niczego słabości wiedziałam że jedna mnie dopadła. Bo siedziałam tam i nie potrzebowałam rozmowy. Mimo że czesto nie radze sobie ze złością wiem że dalej walcze. Przegrywam z bólem w wielkim stylu otwierając oczy rano , wygrałeś znowu muszę pokonać samą siebie. Zapytałam co znaczą te dni , nawet własne ja nie chciało mi odpowiedzieć.Gdybym nawet chciała odejść od tematu ciągłych uzależnień , fobii - musiałabym przestać rozmawiać. Zamienić tysiące niepozornych odniesień i postawić sobie ultimatum i nie wracać po raz kolejny do błędu z przeszłości. Przeszłość nie jest czymś w rodzaju destrukcji , to  wcale tak nie działa. Coś innego niż to na co czekałam. Wszystko mi zmienia sens wydarzeń. Myślę ciągle 'kurwa muszę zmienić scenografie!". Możliwe że człowiek uzależni się od zmęczenia. Wychowała mnie wielka niewiadoma , niezdecydowanie. Przecież nie powiem że nie mam na co liczyć. Burzy mi to obraz rzeczywistości. Trochę tak jakby nic a jednak coś.
Czytaj. To dla wszystkich którzy traktują czyjeś życie jak autorytet.